Pod żaglem Rotary Club Szczecin coraz bliżej domu

To już ostatnie być może relacje kapitana Mirka Lewińskiego - "Naszego Człowieka, Co Ujarzmia Morza i Oceany” z Rejsu Wagnera, wielkiej wyprawy żeglarskiej wokół globu, od Polski po Australię i z powrotem. Jest już coraz bliżej mety i domu.

Dlatego, oprócz przekierowania zainteresowanych na stronę internetową rejsu, poniżej prezentujemy relacje i zachęty otrzymane ostatnio od Kapitana:


11-09-2014; 16:49

Pozdrawiam  nie tracąc nadzieji na spotkanie na pokładzie Ulyssasa: Ostatni etap rejsu dookoła świata! Porządny jacht, Porządny kapitan - zapraszam!

Start z 21.09 z Sardynii - Cagliari, Majorka, Ibiza, Alicante dalej wzdłuż wybrzeża Hiszpanii do Malagi 4.10.2011.

I dalej do Las Palmas gdzie kończy się rejs dedykowany pamięci Władysława Wagnera.


Z Gocek na Kretę  24.08 – 3.09.2014

Czas biegnie, choć w tropikach jest to ledwie odczuwalne  gdyż  pory roku są słabo zaznaczone a pogoda jest niezmiennie słoneczna przez co nie jest ona nawet tematem do rozmów. Jedynie daty w kalendarzu wyznaczają przepływ czasu. Lubię tropiki ale po czterech latach zacząłem odczuwać zmęczenie upałami, coś się w organizmie zmieniło. Może po prostu tęsknota zmówiła się ze zmęczeniem. Tylko skąd zmęczenie? Według  mojej mamy, to mam po prostu długi urlop... Niestety nie jest to do końca prawda, jest ciekawie i niezwykle, ale pracy na jachcie zawsze jest sporo, cały czas jest coś do zrobienia a teraz po czterech latach pływania coraz częściej coś się psuje. Do tego drą się zmęczone słońcem żagle. ,,Rotarego” słońce wykończyło w Tajlandii, a teraz przyszła kolej na grota, pełno w nim wypalonych od słońca dziur, które łatam i łatam. Gdy grot na maszcie z niepokojem go obserwuję, czy wytrzyma kolejną próbę. Jest jak kruchy papier. Moje codzienne starania dają jednak efekt, bo po tak długim rejsie Ulysses jest w pełni sprawny, czysty i zadbany. Budzi to zdumienie gości, że facet nie dopuścił, jak to zwykle bywa do ,,zborsuczenia” jachtu.

Jest  niedziela rano 24 tego sierpnia w Gocek, o piątej rano Aleksiej i Anastasia pojechali na lotnisko, a ja przygotowuję Ulyssesa do  ostatniego etapu. Genarał  Zaruski powiedział: płyń jak będziesz gotowy. Racja.  Po ostatniej kąpieli  w Zatoce Gocek  wychodzę w morze. Jest wiatr, oczywiście  w pysk i do tego o sile 32 węzłów, gdyby z rufy byłoby cudownie ale wieje prosto od Rodos, do tego silne szkwały no i grot się drze. Jedyne co można zrobić  to przeczekać,  jedyna rozsądna strategia.

„Chciejstwo” natury nie zwycięży. Następnego dnia startuję o szóstej rano i jest sukces, wiatr z N, siła ludzka, czyli 5B, można jechać. Uli zasuwa 7 węzłów w pożądanym kierunku i o to chodzi. Około 1730 wiatr przybiera na sile do 7B, żegluga robi się nieprzyjemna  trzeba podjąć decyzję - kopać się z morzem po nocy, czy przeczekać na kotwicy? Wersja rozsądna zwyciężyła, kotwica w dół na południowo zachodnim krańcu Rodos w Zatoce Lindhos. Pełnię satysfakcji z tej decyzji poczułem nocą kiedy wiatr wył na wantach, a jacht z kapitanem bezpiecznie odpoczywali. Następnego dnia nadal wiało, ale co innego płynąć nocą, a co innego za dnia. Do przepłynięcia kolejne  65 mil do Wyspy Karphatos. W Turcji wiatru za mało, za  to w Grecji mają go w nadmiarze. Po wyjściu za zachodnią krawędź  Rodos powiało 7B ale z NNW, można więc było podjąć próbę, aczkolwiek widać było, że żegluga  nie będzie relaksem.  Po założeniu 2 refu, postawieniu małego foka oraz skrawka foka, Ulysses   pięknie się ułożył na fali i ruszył z kopyta bajdewindem 7węzłów. Wkrótce dogoniłem jacht, który był przede mną, po chwili został z tyłu a za dwie godziny żeglarze cofnęli się aby schować się za Rodos. Dla mnie nie było powrotu – chcę do domu. Jacht zachowywał się dzielnie, a kiedy pogoda się zmieni nie wiadomo. O 18:10, po 12 godzinach żeglugi kotwica spoczęła  na piaszczystym dnie Zatoki Pouliou na Karphatos. Ta wyspa słynie z silnych wiatrów, które dodatkowo przyśpieszają  między nią a Kretą. Nocą słuchając gwizdu wiatru w wantach kolejny raz doznawałem uczucia ulgi i żeglarskiego spełnienia. Do tej pory szło nieźle dziesięć, jedenaście godzin żeglugi i 65 mil za rufą  plus przespane noce. Za dobrze. Następnego ranka bilans się wyrównał, chcę podnieść kotwicę, a winda ani drgnie. Ręczne podnoszenie kotwicy ma długą tradycję i posmak przygody ale wymaga siły i kondycji. Kotwica waży 30 kilogramów, a każdy metr łańcucha 2kg. Szczęśliwie  stanąłem na płytkiej wodzie ok 5m tak, że to 100 kilo udało się wyrwać do góry. Wiatr który mnie przywitał na wyjściu z zatoki nie pozostawił złudzeń co do rodzaju żeglugi, która mnie czekała. Długo się nie namyślając cofnąłem się w to samo miejsce, postanawiając  podjąć próbę nazajutrz, a dziś naprawić windę kotwiczną. Finalnie spędziłem 3 godziny w komorze kotwicznej, wymieniłem solenoid, ale niestety windy nie odczarowałem. W czwartek, o szóstej rano, ponownie utrwalałem tężyznę fizyczną rwąc kotwicę ręcznie. Piździło znowu, ale tak tam już widać jest, założyłem po raz pierwszy w całej podróży trzeci ref, wewnętrzny fok, kawałek dużego foka i ignorując swoje lęki  popłynąłem w kierunku Krety. Początkowe szkwały o sile do 45 węzłów czyniły żeglugę nerwową, później wszystko się ułożyło i z średnią prędkością  7 węzłów zmierzaliśmy w kierunku Krety. Ale czy szczęście to piwo aby było pełne?  Jakieś 20 mil przed Kretą wiatr zelżał, co pozwoliło mi postawić całego foka, co wkrótce okazało się błędem,  bowiem w chwilę po postawieniu, fok rozdarł sie na szwie i już było po zabawie. Pozostałą  drogę odbyłem na grocie i silniku. W Mykragialos  kotwica w dół. Obok mnie stał jeden jacht,  który spotkałem wcześniej w Egipcie.


17-09-2014; 11:53

Witam,

W Turcji były żółwie. Dzisiaj opuszczamy Marsalę na Sycylii. Jest nadzieja, że Sirocco pozwoli nam płynąc na Sardynię szybciej niż ten żółw. Można dołączyć! 21.09 w Cagliarii na Sardyni, 30.09. w La Palmie,5.10. w Alicante, 11.10 w Maladze a dalej Ocean i 20.10.Las Palmas.

Zapraszam, Kapitan.


21-09-2014; 07:04

Witam Kolegów,

Jest siódma rano, za chwilę ruszam na Majorkę. Żal opuszczać Sardynię. Włochy są wspaniałe, ludzie wiedzą tutaj jak żyć. Idzie jesień niestety, czas stąd spieprzać i wrócić do ojczyzny.

Pozdrawiam serdecznie

Kapitan z Załogą

PS. Może hostessa zachęci do pływania na Ulyssesie.


Zachęcamy wszystkich do odwiedzenia strony www.rejswagnera.pl

Warto!

Żółw w Turcji
Zachęcajaca hostessa
Ledwo Żywy Grot